Po latach inaczej odebrałam film, pewnie dlatego, że nie jestem już dzieckiem i znam zakończenie. Teraz bardziej skupiłam się na przeżyciach, nad stanami emocjonalnymi Mary i Lorda niż ogólnie nad rodzeniem się przyjaźni pomiędzy dziećmi i samym ogrodem.

Plusem są dobrze odegrane główne role, prócz aktora grającego Lorda i Mary. Lynch mi nie pasował do tej roli tak zewnętrznie, odnosiłam wrażenie jakby nie pasował w ogóle do tej epoki, lepszy byłby np. Toby Stephens. Kate Maberly zaś mnie irytowała i drażniła nawet samym spojrzeniem, Mary wyobrażałam sobie jakoś inaczej, jako słodką lecz pełną smutku i goryczy blondynkę, no ale chyba taki był tu zamiar reżyserki by ta postać taka właśnie nie była, chyba to było celowe.
Plusem jest oczywiście muzyka, zdjęcia, stroje i sam ogród- o takim sama marzę :D
Muszę też zwrócić uwagę na odtwórcę roli Colina- Heydon Prowse, ślicznym chłopcem był (nadal ma to ujmujące spojrzenie;) niestety tylko to), szkoda, że zagrał tylko w jednym filmie.

Tak ogólnie to oczekiwałam czegoś więcej po tym filmie,a tymczasem njest to typowy film familijny (choć o znacznie większych lotach) ale czegoś mi tu jednak zabrakło.